Terier Australijski - AUSSIE

o Terierze Australijskim, małym piesku o wielkim sercu !


#1 2010-06-10 09:11:59

 Marcjanna

Administrator

Zarejestrowany: 2009-02-11
Posty: 284
Punktów :   
WWW

ZMECZONA jak.... pies!

No więc wczoraj pies padł na środku drogi leśnej i rozłożył się w pozycji WARUJ czyli żabo-naleśnik jak to poetycznie raczyła opisać Tilia.

Otóż stało się to tak:  Po południu postanowiłam wyjść z Rori na długi spacer, tylko jeszcze nie wiedziałam gdzie... Tak sobie dywaguję gdzie tu powędrować (a duchota robiła się straszna) a mój mąż na to : idź do ekololga po rybę...

Ekologiem nazywamy właściciela dużego jeziora, które leży blisko. Jezioro jest fajne, nadaje się do pływania na kajaku czy łódce, ale Ekolog odkąd padła komuna ZABRANIA i już. Ze swojej wielkopańskiej łaski pozwala na kąpanie się w jeziorze - ale broń Boże niech się Pani nie naoliwia /tu ma na myśli różne kremy chroniące przed słońcem/ przed wejściem do wody!!!! Ekolog w jeziorze hoduje różne ryby i je sprzedaje, chyba za zaduże pieniądze i wciąż opowiada jak on to , dzięki temu , że nie pozwala na kajakowanie po jeziorze , chroni środowisko naturalne szarego żurawia - tak to ptaszysko nazywa...

No to poszłam po tą rybę i kupiłam świeżutkiego szczupaka za "jedyne" 15 zł. Ale przecież nie będę z rybą wędrować, więc wróciłam do domu, włożyłam rybę do lodówki i poszliśmy ponownie. Postanowiłam obejść teraz to jezioro szerokim kołem... po 40 Min. usłyszałam jakieś dalekie pomruki - niby samolot niby co innego... Może burza? Burzy się boję panicznie... No to z drogi skręciłam w las i zaczęliśmy przedzierać się do jeziora. Ja przodem, Rori za mną. Dzielnie dawała sobie radę z korzeniami, gałęziami itd... Dobrnęliśmy do jeziora i okazało się , że jesteśmy dokładnie po przeciwnej stronie - czyli w połowie drogi ... To mruczenie okazało się nadchodzącą burzą, więc przyspieszyłam , Rori dzielnie za mną.

Gdy doszliśmy do "czubka" jeziora piesinka koniecznie chciała sie napić i popływać. Napiła się i popływała - ale krótko. Tym razem od innej strony dotarliśmy znowu do Ekologa, gdzie są 8 tyg. wilczury.... No to Rori była znowu w siódmym niebie. Rozpoczęła się zabawa , a burza nadciągała, a do domu miałam jeszcze jakieś 30 min. szybkiego marszu.   

Zabawa z psami była intensywna ale krótka. Pomaszerowałyśmy dalej... a że było już po 19:00 więc coraz więcej zwierząt zaczęło się pojawiać - sarny też... i Rori jakiegoś zwierza zobaczyła i pognała pod górę - bardzo stromą ... a duchota się wzmagała... i burza nadciągała. Trochę za tym czymś polatała a ja poszłam sobie dalej... i się schowałam... gonienie za nią nic by nie dało.. więc mówię sobie poczekam ale ociupinkę dalej nich się przestraszy... Polowanie na szczęście nie trwało długo i mała jak rakieta znalazła się przy mnie - zziajana naturalnie ... i jak doszłyśmy do miejsca gdzie i ja musiałam wspiąć się pod górę Rori usiadła i już nie miała ochoty na wspianczkę, ale to mnie nie wzruszyło - po co latała za zwierzyną.. poza tym kloca i tak bym nie uniosła pod górę... Wspięłyśmy się w końcu na szczyt... /burza była coraz bliżej/ i pies padł w pozycji waruj...

No to już nie miałam serca i wzięłam ją na ręce. /8,5 kg!!!/  Skorzystała chętnie... Niedługo ją poniosłam, ale mimo to ostatni odcinek mogłyśmy przejść szybkim tempem... weszłyśmy na werandę i się zaczęło!

No ale nie było w końcu tak źle, burza przeszła bokiem , trochę pobłyskało i popadało...

A pies potem spał jak zabity....


Pozdrawiam serdecznie
Marcjanna, Rori i Tosia

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
maszyna do czyszczenia suchym lodem noclegi Kołobrzeg wywrotka Piła grzejniki wrocław