o Terierze Australijskim, małym piesku o wielkim sercu !
Na pchłach się nie skończyło.
w piątek przed wigilją okazało się , że Rori ma gorączkę i wymiotuje...
Poleciałam do weterynarza a on do mnie: albo ma urojoną ciążę albo ma infekcje żołądka ... Weterynarz orzekł: infekcja żołądka...
Na moje sugestie, że Rori jechała w samochodzie gdzie rozlał się parę tyg. temu olej napędowy i "pachnie" tam mieszanką środka czyszczącego (śmierdzi jak nie wiem co ) i oleju nic nie odpowiedział. Rori dostała zastrzyk , i antybiotyki...
W domu spała potem ok 4 godziny , a jak się obudziła była jak nowa : głodna i rozbawiona... Ani w Wigilie i ani w następne dni nie zauważyłam najmniejszych oznak choroby , więc jej nawet nie dałam tych antybiotyków...
Ale w czwartek przed Sylwestrem zaczeła kuleć na przednią lewą nę.... to samo w piątek...
Chwyciłlam ją za fraki i do weterynarza , ale tym razem do zupełnie innego ... Pani weterynarz zbadała ją bardzo dokładnie i powiedziała: lewą przednią łapę nie można do końca rozciągnąć, a tylna prawa łapa ma w kolanie ruchomą rzepkę... i ma bóle w krzyżu .. (jeżeli to jest poprawna nazwa...) - Fakt, że kilka dni wcześniej Rori po hulankach po polach wracała z podniesioną prawą tylną łapą - po raz pierwszy jak ją mam---- , ale że jej to "szybko przeszło " nie przejęłam się tym - widać , że nie przeszło , tylko Rori nie dawała po sobie poznać.
Pani weterynarz powiedziała, że prawdopodobnie nadwyrężyła sobie łapkę i to jej powinno w ciągu tygodnia przejść - musi się tylko spokojnie zachowywać.. Dostała leki i środek przeciwbólowy, który wstrzykuję jej do mordki...
Mam nadzieję, że ta rzepka nie będzie wypadać i unikniemy operacji...
Pozdrawiam
Offline